sobota, 29 września 2018

Rzucam inżynierię, zostanę programistą! cz.1

Taka myśl zaczęła we mnie kiełkować mniej więcej od ukończenia studiów a następnie nasiliło się po odejściu z pierwszej firmy. Od paru lat słyszymy o niedoborze programistów, ich wysokich zarobkach (słynne 15k/miesiąc) oraz pozostałych zaletach związanych z pracą w branży IT: olbrzymia elastyczność, nieograniczone możliwości rozwoju, duża społeczność, praca twórcza.
Jest jeszcze jedna, moim zdaniem ważna zaleta - możliwość samodzielnego nauczenia się. Do  nauki programowania związanego z aplikacjami internetowymi wystarczy laptop, google i chęci. Do nauki programowania zautomatyzowanej linii produkcyjnej trzeba niestety mieć jeszcze linię produkcyjną (lub inną dowolną wyspecjalizowaną maszynę/urządzenie kosztującą kupę kasy) co równa się z koniecznością pracy w firmie, która się takimi rzeczami zajmuje...
Co więcej, często dowiaduje się o znajomych, którzy nie mieli nic wspólnego z kodowaniem, a przeszli do IT i wydają się być zadowoleni (Paulina z 3F, Endrus z Rosomaka, to o Was jeśli czytacie ;)).
No to co? Wybieram technologię, 3 miechy zakuwania po pracy oraz w weekendy i zaczynam szukać pracy jako młodszy programista...
Na szczęście powyższy scenariusz to tylko chwilowe zrywy, które pojawiały się, w słabszych momentach mojej dotychczasowej ścieżki. W tym wpisie postaram się wytłumaczyć dlaczego ostatecznie zrezygnowałem z ataku na IT (choć nie do końca).

1. Czy mnie to w ogóle interesuje?
I tak i nie. Był moment, że uczyłem się C# po około 4h dziennie (po pracy) i wcale nie czułem się do tego przymuszony. Tyle, że nie czuć się przymuszonym wcale nie jest równoznaczne z odczuwać satysfakcję. O wiele większą przyjemność sprawia mi, użycie komputera i oprogramowania jako narzędzia, dzięki któremu mogę zmodyfikować działanie lub stworzyć namacalny obiekt fizyczny.
Odkąd zacząłem pracować z hydrauliką w aplikacjach mobilnych, wiedziałem, że da mi to możliwość testowania ciekawych maszyn. Problem polegał na tym, że niewiele firm zajmuje się takimi rzeczami. Na szczęście konsekwencja w działaniu pomogła znaleźć i się dostać do takiego miejsca.
Gdy pierwszy raz usiadłem za sterami koparko-ładowarki (jak na zdjęciu poniżej), zdałem sobie sprawę, że programowanie aplikacji internetowych nigdy nie dałoby mi takiej frajdy jak strojenie, ustawianie i testowanie takiej maszyny. Dlaczego? Nie potrafię do końca wytłumaczyć. Moment w którym koła tracą kontakt z podłożem po dociśnięciu łyżką do ziemi jest ciężki do opisania. Olbrzymia siła, którą można sterować jednym ruchem nadgarstka - chyba to jest w tym takie fajne.


A przecież droga na samych koparko-ładowarkach się nie zamyka. Kto nie chciałby choć chwilę pooperować takim czymś (ekolodzy się nie liczą):


lub absurdalnie dużą koparką (3000KM, ładowność łyżki 61 ton i swoją drogą, wcale nie jest to największy model)

Więc czy IT mnie interesuje? Tak, ale nie na tyle by zrezygnować z tego, co robię (i będę mógł robić) w przyszłości. Inżynieria jest tak ciekawa, jak miejsce w którym się pracuje - dlatego warto było szukać pracy w której nie jest nudno.

+1 by zostać w branży

2. Kasa
Niestety w przypadku przeciętnych inżynierów związanych z przemysłem mechanicznym/elektrotechnicznym zarobki rosną wolniej niż w przypadku przeciętnych programistów. Odważne stwierdzenie jak na kogoś, kto nigdy w IT nie pracował. Przeglądając ogłoszenia można dojść do wniosku, że IT to faktycznie kopalnia złota. Pytanie tylko, ile tego złota rzeczywiście wpada do kieszeni...




 W takim Białymstoku Politechnika pompowała rok w rok 40-50 magistrów automatyki. Do tego pewnie drugie tyle inżynierów, którzy nie kontynuowali nauki na magisterskich i też wchodzili na rynek pracy. Chyba nie muszę tłumaczyć, jak to się odbija na szukaniu dobrze płatnej pracy.

 +1 by odejść z bran... Chwila
Sęk w tym, że dobrze zarabiać można w każdej dziedzinie - trzeba być po prostu lepszym od grona wyżej wspomnianych "przeciętnych"  Dlatego też bazowanie na średnich zarobkach jest słabym kryterium, jeśli sam do to tej "średniej" grupy nie będę aspirował. Mało to obiektywne, ale nie bez powodu takie jest.

+1/+1  by zostać/odejść.

3. Elastyczność
Czasami myślę, że praca zdalna to idealne rozwiązanie. Nie traciłbym czasu na dojazdy, a do tego mógłbym go efektywniej planować i wykorzystywać. Do tego nie musiałbym się widzieć z ludźmi, którzy wiecznie na wszystko marudzą lub w inny sposób uprzykrzają dzień. Minusy?  W sumie wymienione zalety, są też wadami. Czas który zaoszczędziłbym na dojazdach straciłbym na spanie do 10, zarywanie nocy na youtube i czytanie bzdetów w internecie. Nie mam na tyle samozaparcia by kontrolować wewnętrznego lenia. Brak użerania się z wkurzającymi ludźmi wiąże się też z brakiem nowych znajomości. I nawet jeśli tych dobrych znajomości jest dużo mniej, to warto, bo mają one na mnie większy pozytywny wpływ, niż te toksyczne negatywny. Choć nie ukrywam, że są ludzie, z którymi nie da się wytrzymać (np. tacy, z którymi jadąc w delegację, przy temperaturze -5 otwierają  w aucie co 15 minut szyby, żeby zapalić peta).


Zostaje jeszcze wyobrażenie, jak to będąc programistą mógłbym się relokować w fajne miejsce i pisać kod leżąc na hamaku w Tajlandii.. Ehe... Na pewno bym wtedy programował. ;)

+1/+1  by zostać/odejść 

Patrząc na te punktacje, powinno się powoli klarować, do czego zmierzam w tym mocno subiektywnym wpisie. Ciąg dalszy niebawem.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz